5 rzeczy, które mężczyzna powinien mieć w swojej szafie
Must have każdego faceta, który nie chce mieć rzeczy takich, jakie ma większość jego kumpli.
W temacie 5 rzeczy, które kobieta powinna mieć w swojej szafie zapytałem o wasze sugestie odnośnie mężczyzn. Zgodnie z przewidywaniami, co nie jest niczym złym, najczęściej wymienialiście:
- dobry garnitur
- marynarka
- koszula
- dżinsy
- kurtka skórzana
Zauważyłem, że o wiele bardziej kreatywne były kobiety, kiedy wybieraliśmy rzeczy dla nich, ale to pewnie dlatego, że my na nogach nosimy tylko spodnie i spodenki, a one mają całą gamę różnych ciuchów do kupienia. Dobry garnitur nie podlega dyskusjom, ale akurat na mojej liście nie mógłby się znaleźć z bardzo prostego powodu: nie mam garnituru. A nie mam, dlatego, że nie ma okazji, bym go nosił. Tak po prostu. Jeśli tylko nadarzy się okoliczność, na pewno sobie kupię, niemniej nie jest to moje „must have”.
Urokiem moich list jest to, że nie chcę powtarzać utartych schematów i pisać o tym, jak ważne jest, by mężczyzna posiadał garnitur czy dżinsy. To oczywiste i nudne. Są mniej oczywiste rzeczy, które musi mieć mężczyzna. Ba, nie tylko musi mieć. Musi wiedzieć kiedy i jak to nosić!
Wy proponujecie garnitur, ja proponuję cokolwiek z wielkiej trójki: płaszcz, SKÓRA, trencz. And read my lips: nigdy nie kupuj puchowych, ortalionowych i tych „szeleszczących” napompowanych kurtek. Nie napompowanych, ale szeleszczących też nie, chyba że jest to letnia kurtka. Mężczyzna wygląda w nich jak Mietek z baru piwnego. Skóra, jak pewnie część z was pamięta, to jedna z tych rzeczy, na które poluję od dobrego roku i nie mogę upolować. Kupię, no kupię w tym roku choćby nie wiem co! Trenczu nie mam, bo nigdzie nie znalazłem pasującego do mnie, a wiele bym dał za fajny, jasny trencz. Płaszcz, mam i ma on swoje lata i raczej nie kupię nowego, ponieważ rzadko kiedy w nim chodzę. Może kilkanaście razy w roku i to tylko w okresie jesienno-zimowym. Powód jest prozaiczny. Jeśli wychodzę na miasto, zawsze biorę ze sobą
PLECAK. To druga pozycja „must have” na mojej liście. Plecak do płaszcza nie pasuje, z czego wielu panów nie zawsze zdaje sobie sprawę, a jeszcze więcej nie wie, że wygodny wodoodporny i stylowy plecak to coś, co powinno im już dawno zastąpić reklamówki(tak, tak!) plecaki tornistropodobne i torby na pasku. Te ostatnie pasują do elegantszych strojów, zwłaszcza, jeśli są ze skóry, ale niezbyt dobrze wyglądają jako element casualowej stylizacji. Są wyjątki, czasami w sieciówkach pojawiają się doskonałe torby, ale plecak jest bardziej uniwersalny i na pewno przyda się częściej, jeśli mężczyzna prowadzi aktywny tryb życia. Ja mam w domu kilka modeli, ale aktualnie używam tylko te z Jacks Wolfskin. To najwygodniejszy plecak, jaki miałem w życiu. Ubolewam tylko, że nie ma bocznych kieszonek. Ja jestem jak baba, lubię nosić połowę dorobku przy sobie.
Ręka w górę, który z panów ma w domu SZLAFROK? O znikomej popularności szlafroków świadczy fakt, że w naszym kraju niemożliwym jest dostać dobry szlafrok. Dobry, czyli nie taki z lekkiego, szmacianego materiału, jakie dostajemy w hotelach i SPA. Pamiętam, że pierwszy raz o szlafroku marzyłem, gdy zobaczyłem… Roberta de Niro w „Kasynie”. Jest tam taka scena, kiedy kłóci się przed domem z Sharon Stone. „Facet w szlafroku wygląda bosko” – pomyślałem sobie, ale chyba nie powiedziałem rodzicom, by kupili mi taki sam, bo pierwszy dostałem dopiero kilka lat później. Dziś nie wyobrażam sobie wejścia do wanny, jeśli obok nie wisi szlafrok, a kurierzy, listonosze i inne osoby odwiedzające mnie w domu, najczęściej widzą mnie właśnie w szlafroku. Jako że w domu cały czas jestem nago, nie mam czasu bawić się w ubieranie spodenek, koszulek, a tym bardziej nie ma potrzeby bym miał na sobie
SKARPETKI. Szkoda, że nie widzę zdziwienia na twarzach osób, które dziwią się, że stały element ubioru każdego mężczyzny wymieniam jako must have. No dobrze.Spojrzyj teraz w lewo. Co widzisz? Skarpetki? Nie. To nie są skarpetki. Masz takie w domu? Wiem, że masz! To je wyrzuć. Już lepiej chodzić bez, zwłaszcza, że kobiety to lubią.
Miesiąc temu w Kołobrzegu szedłem na obiad ze znajomym, który odwiedził mnie w czerwcu z okazji meczu Polska Grecja. Przed nami spacerował facet w takich właśnie skarpetkach. Zaciągniętych jak tylko się da. Gdyby mógł, to by sobie je pod pępek podciągnął.
– Widzisz tego gościa? – mówi do mnie kolega.
– No widzę. Fajne skarpetki.
– Miesiąc temu ja też takie nosiłem.
Patrzę na niego. Widzę skarpetki stópki (zamiennie można mówić „stopki”. Patrz w prawo)
– Poważnie?
– No. Będąc u ciebie widziałem, że ty takie nosisz. Początkowo myślałem, że to takie gejowskie trochę, ale teraz już sobie nie wyobrażam innych.
– Ja parę lat temu też ich nie nosiłem. Moja była wybiła mi z głowy długie skarpety. Tylko w zimie pod długie spodnie.
Noszenie latem dużych skarpetek, nawet jeśli nie są mocno zaciągnięte, to wtopa porównywalna z łączeniem skarpetki + sandały albo skarpetki +
JAPONKI. A jeśli japonki to tylko Havaianas. Musisz takie mieć. Koniecznie oryginalne, bo te z Allegro za kilkadziesiąt złotych rozpadną się po paru tygodniach. Ja swoje kupiłem w Meksyku 3 lata temu i do dziś wyglądają prawie, jak nowe. Mam często okazję podróżować tam, gdzie jest ciepło i przebywać w miejscach, gdzie jest bardzo ciepło (np. sauny) i nie mogę znieść widoku mężczyzn, którzy do po saunie chodzą na boso. Jest to obrzydliwy widok, nie tylko dlatego, że starsi faceci nie dbają o stopy. Oni wchodzą do sauny parowej, smarkają, wzdychają, wycierają pot i to wszystko przecież leci na podłogę. I oni po tym czymś chodzą boso. Już dawno pisałem – kobieto, jeśli chcesz poznać swojego mężczyznę, zabierz go do sauny. Po jego zachowaniu zobaczysz, jaki to typ. Śmiem twierdzić, że ukryta kamera w saunach spowodowałaby więcej rozwodów niż hazard i inne nałogi. Mężczyźni mają zwyczaj chodzić w tanich, kupionych za 5 dolarów klapkach albo – co gorsza – w okropnych, wielkich i również niegrzeszących jakością sandałach. Veto! Japonki (i tym podobne) to must have każdego mężczyzny.